Komentarz: Mateusz Bartel
Wojtaszek znów na podium!

Tradycyjnie w ostatni weekend przed Świętami Bożego Narodzenia odbył się, dziewiąty już, Międzynarodowy Turniej Szachowy AmplicoLife. Dodatkowo, piąty raz pod rząd, zawody miały rangę mistrzostw Europy w szachach szybkich. Europejska Unia Szachowa jest wyjątkowo zadowolona z pracy, którą wykonują warszawscy organizatorzy i uznała stolicę Polski za jedno z 5 najbardziej przyjaznych miast dla szachów w Europie.

Dobra organizacja, wysoki – wynoszący 20.000 euro - fundusz nagród, znany od dawna termin – wszystkie te aspekty sprawiły, że rekord uczestnictwa znowu został pobity. Liczba 685 pozostawia pewien niedosyt – do złamania siedmiu setek brakowało niewiele. Zapewne jedynie dobrej pogody – jeszcze w piątkowy wieczór na liście zgłoszonych osób widniało niemal 800 nazwisk, ale widocznie część dostała mata od zimy.

Jednak bez dwóch zdań, dewiza turnieju „Ty też możesz zagrać” - bo przecież w turnieju nie ma żadnych ograniczeń uczestnictwa – zdaje egzamin. Na jednym końcu sali grają tuzy 64 pól, a na drugim osoby, które nie zawsze są pewne jak ruszają się poszczególne figury. To najczęściej dzieci, zaczynające swoją przygodę z szachami. Tym razem najmłodszym uczestnikiem turnieju był Norbert Jaranowski z Radomia, mający 6 lat. On i jego rówieśnicy mieli okazję toczyć pojedynki ze znacznie starszymi przeciwnikami, często nawet bardziej zaawansowanymi wiekowo niż ich dziadkowie. Takimi jak choćby najstarszy uczestnik imprezy, Karol Koziński z Warszawy, któremu tylko rok brakuje do 80 lat.

Innym faktorem, który mógł wpłynąć na zainteresowanie turniejem była fantastyczna obsada. Turniej, choć zawsze silny, w ubiegłych latach nie mógł pochwalić się tyloma gwiazdorskimi nazwiskami. Tym razem nawet najwięksi malkontenci musieli przyznać, że do Warszawy przyjechało wielu znakomitych zawodników. Listę startową otwierał Wugar Gaszymow z Azerbejdżanu. Ten 22-u letni zawodnik w ostatnim roku poczynił niebywały progres, co pozwoliło mu znaleźć się na 6 miejscu listopadowej listy rankingowej FIDE. Za plecami Azera rozstawieni byli Wasilij Iwańczuk, Alexei Shirov, Sergei Movsesian oraz Władimir Małachow – wszyscy z rankingami wyższymi niż 2700 (a ranking taki świadczy o przynależeniu do światowej czołówki). Dla szachowych kibiców nazwiska te są bardzo znane, a dwa pierwsze obrosły już legendą. Iwańczuk, który Polskę odwiedza nadzwyczaj często, to jeden z najbardziej kreatywnych zawodników świata, którego na dodatek obawiał się sam Garri Kasparow. Z kolei Shirov to człowiek o wyjątkowym szachowym temperamencie. Urodzony w Rydze reprezentant Hiszpanii zawsze gra ostro i bezkompromisowo (jego autobiografia nie bez przyczyny nosi tytuł „Fire on the board”), co przysparza mu ogromne rzesze kibiców na całym świecie.

Oczywiście, na starcie stanęła też cała Polska czołówka, z ubiegłorocznym zwycięzcą Radosław Wojtaszkiem na czele. Ogólnie średni ranking pierwszej 10 wynosił aż 2700 punktów, znacznie więcej niż w poprzednich latach.

Zawody, grane na dystansie 13 rund (w sobotę 8, w niedzielę 5) tempem 15 minut + 10 sekund za wykonane posunięcie, były popisem jednego zawodnika. Tak jak w zeszłym roku dominował Wojtaszek, tak tym razem bezkonkurencyjny okazał Władymir Małachow. Rosjanin, który w niedawnym Pucharze Świata odpadł dopiero w półfinale (a swój znakomity wynik zawdzięczał bardzo pewnej grze w rozgrywanych przyspieszonym tempem dogrywkach), dla rywali okazał się naprawdę bezlitosny. Rozpoczął od 8 zwycięstw pierwszego dnia, do których dorzucił dwie wygrane i trzy remisy w niedzielę. Warto zauważyć, że Małachow w bezpośrednich pojedynkach pokonał najgroźniejszych rywali – Gaszymowa, Iwańczuka oraz Shirova, także jego zwycięstwo było w 200% procentach zasłużone.

Na drugim miejscu podium zawody zakończył Iwańczuk. Ukrainiec, który niedawno, po sensacyjnej porażce w Pucharze Świata z 16-sto letnim Weslem So z Filipin, nosił się z zamiarem zakończenia kariery, był w dobrej formie. Z rytmu nie wybiła go nawet porażka w 7 rundzie z Małachowem – na finiszu mieszkaniec Lwowa zdobył 5,5 z 6, po drodze zabierając marzenia o podium Bartoszowi Soćce i Wugarowi Gaszymowowi.

Do wyłonienia brązowego medalisty konieczne były dogrywki. Czterech zawodników – Aleksiej Driejew, Daniel Fridman, Sergei Movsesian oraz Radosław Wojtaszek – zdobyło 10,5 punktu i wedle regulaminu musieli oni grać dodatkowego partie, aby wyjaśnić, komu należy się krążek. Ku radości licznych kibiców Wojtaszek najpierw rozprawił się z Rosjaninem Driejewem, a potem z Movsesianem ze Słowacji (który pokonał Niemca Fridmana) i znalazł się na podium. To ogromny sukces zawodnika klubu MTS Kwidzyn, bo znalezienie się na podium dwa razy pod rząd w tak licznym i silnie obsadzonym turnieju jest naprawdę wielką sztuką. Szkoda, że nasz utalentowany zawodnik był w słabszej formie pierwszego dnia zmagań – stracił w nim aż dwa punkty ze słabszymi zawodnikami. Gdyby nie to może powtórzyłby sukces sprzed roku?

Poza nagrodami głównymi, których było 25, organizatorzy zadbali o nagrody specjalne, których było w sumie 28. W klasyfikacji kobiet swój triumf z ubiegłego roku powtórzyła Anna Muzyczuk ze Słowenii, która wyprzedziła Elizabeth Paehtz z Niemiec i Polkę Iwetę Rajlich. W kategorii seniorów powyżej lat 60 bezkonkurencyjny okazał się legendarny Polski arcymistrz, a przy tym wiceprezes ds sportowych Polskiego Związku Szachowego, Włodzimierz Schmidt, natomiast wśród juniorów do lat 18 ( jak również do 16) najlepszy okazał się Dariusz Świercz.

Oczywiście, poza suchymi wynikami, turniej miał też swoje mniejsze i większe niespodzianki. Turniej zaczął się od wielkiej sensacji – Alexei Shirov zremisował z czternastoletnią Luizą Tomaszewską. Choć mistrzyni Polski do lat 14 była pozornie bez szans, to jednak udało jej się stawić czoła wybitnemu zawodnikowi. Na usprawiedliwienie Alexeia trzeba dodać, że w drodze do Warszawy miał on poważny wypadek samochodowy w okolicach Suwałk. Do stolicy musiał dostać się taksówką, a te perturbacje sprawiły, że praktycznie nie spał przed turniejem.

Zakończenie turnieju, które przebiegało w nieomal familijnej atmosferze, zakończyło się miłym akcentem. Wszystkie dzieci w wieku do lat 14 otrzymały gwiazdkowe prezenty ufundowane przez Wojciecha Bartelskiego, burmistrza warszawskiej gminy Śródmieście.

Impreza się skończyła, a wszyscy... już czekają na następną. W końcu warszawski turniej, choć – jak przyznają wszyscy – wyjątkowo męczący (w końcu w sobotę gra się od 9:30 do 20), ma swoją magię. Można powiedzieć, że to „meeting point” polskich szachistów. Na sali można zobaczyć osoby, które do szachownicy zasiadają bardzo sporadycznie. No, ale skoro można spotkać dawno niewidzianych przyjaciół, przy okazji śledząc pojedynki gwiazd, to setki osób gotowe są poświęcić ostatni weekend przez Gwiazdką szachom, a nie świątecznym zakupom.